Tajemnicze historie i skarpetki na Halloween

Skarpety z duchami na halloweenowy wieczór

Tajemnicze historie najlepiej czyta się w odpowiednim anturażu. Ciepły kocyk, lekko przyciemnione światło i skarpetki z duchami albo skarpety w potworki zapewnią idealną atmosferę. W polskich przekazach ludowych pojawia się niezwykle wiele legend. Pisaliśmy już o Białych Damach, które zamieszkują rozmaite zamki. Jednak nie tylko majestatyczne budowle są pełne fascynujących zjaw. Wiele lasów i jezior posiada niezwykłą aurę tajemnicy. Jednym z nich jest jezioro Błędno, położone w województwie wielkopolskim. Legenda głosi, że w zamierzchłych czasach ziemie polskie były wypełnione zagadkowymi stworzeniami, wśród których znajdowały się biesy. Jednym z ich zadań było mamienie ludzkich dusz, a to zajęcie wymagało pomocników. Pewien czart wybrał na swoją ofiarę wiejską dziewczynę, którą postanowił przekształcić w czarownicę i nauczyć ją magii. Jagna nie miała wyjścia i poddała się temu procesowi, jednak nim wyzbyła się resztek człowieczeństwa, postanowiła chronić przed sobą ludzi i zamieszkać w głębokim lesie, znajdującym się nieopodal jeziora. Czarownica żyła w niewielkiej chatce, która pokryta była pajęczynami, a ludzie, którzy pobłądzili w lesie, natychmiast oddalali się pełni strachu. W pobliskich wsiach zaczęły krążyć opowieści o przeraźliwej Babie Jadze, zamieszkującej leśną chatkę. Niektórzy upierali się, że widzieli czarownicę, która leci na miotle wraz z towarzyszącym jej biesem. Znalazł się jeden sceptyk, nie dający wiary tym historiom. Założył się z towarzyszami i razem udali się do lasu. Koledzy pozostali w oddaleniu, natomiast chłop zbliżył się do okna. Widok wyrwał z piersi mężczyzny przeraźliwy krzyk. Wewnątrz chatki znajdowała się czarownica, która stała przy wielkim kotle. Tuż za nią znajdował się mroczny bies, który właśnie przekazał jej część swojej mocy. Głośny wrzask spowodował w nich panikę. Myśląc, że to ksiądz z wodą święconą, zerwali się do ucieczki. Nie mogli skorzystać ze swoich mocy, bowiem czart był zbyt osłabiony, a czarownica nie potrafiła jeszcze opanować nowych umiejętności. Pozostał im tylko bieg. W dzikim pędzie nie zauważyli urwiska i spadli w otchłań wody. Od tego czasu głębokość jeziora znacznie się zwiększyła, a nawet najwięksi śmiałkowie się tam nie kąpią w obawie przed spotkaniem czarta i czarownicy.

Legenda jeziora Leleskiego

Zbiorniki wodne od niepamiętnych czasów wzbudzają rozmaite skojarzenia. Z jednej strony są źródłem życiodajnej wody, jednak z drugiej strony mają w sobie nieodgadnione tajemnice. Kolejna legenda została spisana na początku XVI wieku, a dotyczy wydarzeń, które miały się rozgrywać u brzegów jeziora Leleskiego. Właścicielem włości był Fryderyk Saski, ale wieloma sprawami zajmował się jego namiestnik, który chętnie wykorzystywał swoją pozycję. Wszyscy zapamiętali dzień, w którym zakazał chłopom połowu ryb w jeziorze Leleskim. Od teraz prawo do tego mieli jedynie rybacy, będący na usługach namiestnika. Wkrótce we wsiach zapanował głód, a pozostawieni bez wyboru chłopi byli zmuszeni złamać obowiązujący zakaz. Namiestnik okrutnie się zdenerwował i kazał ściąć tych, którzy byli mu nieposłuszni. Od tego czasu zaszła zmiana, której nikt nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć. Podczas gdy chłopskie sieci były pełne ryb, wynajęci rybacy nie byli w stanie złowić ani jednej sztuki. Namiestnik widział w tym działanie czarów i rozkazał masowe aresztowania kobiet. Młode, panny, rozwódki i wiekowe babinki – wszystkie znalazły się w niewoli. Zarządca uważał, że wśród nich musi się kryć czarownica, która skaziła jezioro magią. Kobiety jednak milczały, a żadna z nich nie przyznawała się do stawianych jej zarzutów. Żądny krwi namiestnik wiele z nich skazał na spalenie na stosie. Wkrótce na śmierć zostali skazani także wynajęci rybacy. Przelało się wiele krwi, jednak sytuacja z połowem nie uległa żadnej zmianie. Rozgoryczony zarządca postanowił przerzucić się na polowania. Podczas jednego z nich drogę zagrodził mu niedźwiedź, który przestraszył wierzchowca. Koń razem z jeźdźcem spadli ze skarpy do jeziora. Nazajutrz znaleziono ciało mężczyzny, wokół którego unosiły się setki martwych ryb. Tego roku nikomu nie udał się już żaden połów. Ryby ponownie zapełniły jezioro dopiero parę miesięcy później, gdy Ferdynand mianował nowego namiestnika o szlachetnym sercu.